W życiu często brakuje CISZY. Zawsze coś jest w tle - muzyka, rozmowy, mnóstwo innych odgłosów. Ciężko zupełnie odciąć się od wszelakich dźwięków. W gwarnej cywilizacji brakuje złotego milczenia. Można dać sobie z tym spokój, a można tego spokoju szukać. Warto zadbać,zwłaszcza o ten wewnętrzny.
W moim rozliczeniu ubiegły rok wypada słabo. Ale to już było...
A ja chyba czekam na lepsze jutro. Trudne wydarzenia przysłaniają zwykle dobre chwile, które na pewno były, są i jeszcze będą. Choćby dla równowagi. Nowy Rok dopiero co się zaczął, zatroszczmy się o to, by dostrzec każdy pozytywny moment.
Według prognozy mój Starszak zaczyna burzliwy etap (klik i trafisz w mig). Coś w tym jest.
To wcale nie ułatwia sprawy, ale trzeba sięgnąć po parasol, a czasem nawet koło ratunkowe i do laaaata, do laaaata... Yeah.
Przytłacza mnie wiele nierozwikłanych spraw (nie uznaję słowa "problem"), na które niestety nie mam wpływu. Ale zostawmy te "trudne sprawy", bez użalania się "dlaczego ja?".
To wcale nie ułatwia sprawy, ale trzeba sięgnąć po parasol, a czasem nawet koło ratunkowe i do laaaata, do laaaata... Yeah.
Przytłacza mnie wiele nierozwikłanych spraw (nie uznaję słowa "problem"), na które niestety nie mam wpływu. Ale zostawmy te "trudne sprawy", bez użalania się "dlaczego ja?".
Chciałabym jednak skupić się na wspomnianej ciszy i dobrych chwilach...
A nawet smacznych ;) Często modyfikuję swoje przepisy (nie genetycznie!), bo - tak jak w życiu - zmiany są potrzebne.
Tym razem bez szczegółowej fotorelacji, za to z podwójnym smakiem ;)
><> mmmalinki - łatwo i przyjemnie,
><> mmmak - nawet dla tych, co nie wiedzą jak.
Odświeżmy zatem przepis na rogaliki (klik i trafisz w mig).
1. wersja malinowa - wyszły raczej ślimaki niż rogale, ale nie przejmuję się tym wcale ;)
Ciasto przygotowałam tak jak zwykle, zmieniłam jedynie rodzaje mąki (użyłam orkiszowej, gryczanej i pszennej).
Tym razem nie wydzielałam pięciu kulek, tylko dwie. Rozwałkowałam je na kształt dużego prostokąta, posmarowałam dżemem malinowym, ułożyłam jeszcze maliny i jagody, a potem zwinęłam rulon.
Rolady schłodziłam w zamrażarce przez ok. pół godzinki.
Skroiłam w sumie 50 plastrów, które układałam na dwóch blachach wyłożonych papierem do pieczenia.
Wierzch ślimaków pociągnęłam białkiem, jak na ślimaki przystało.
2. wersja makowa - dla 39 nadzianych rogalików i jedna solidnie wygnieciona "koperta" (?)
z jabłkiem - autorstwa Małego Pomocnika.
z jabłkiem - autorstwa Małego Pomocnika.
Ciasto zagniotłam z takich samych składników (znowu mąka orkiszowa, gryczana i pszenna).
UWAGA - nie wlałam wszystkiego tłuszczyku (w garnku zostawiłam ok. 2 łyżek roztopionego masła klarowanego).
Przez ten czas, gdy ciasto wyrastało, zrobiłam masę makową, do której potrzebowałam:
><> wspomniane 2 łyżki masła,
><> niepełną szklankę wody (200 ml),
><> 4 łyżki miodu gryczanego,
><> 2 łyżki syropu klonowego,
><> 1 łyżkę cynamonu,
><> 10 orzechów włoskich,
><> 1 paczkę suszonych moreli (100 g),
><> 1 opakowanie zmielonego maku (200 g).
Masło, wodę, miód i syrop podgrzewałam na małym ogniu. Po chwili dodałam pokrojone orzechy i morele. Gdy zawrzało sypnęłam cynamonem oraz makiem. Mieszałam i gotowałam jeszcze dosłownie przez chwilę do napęcznienia. Przykryłam pokrywką i zostawiłam do ostygnięcia.
Masa jabłkowa okazała się szybsza w przygotowaniu (jabłko na kawałki, bez ceregieli), za to formowanie "koperty" wydawało się bardziej pracochłonne. Pomocnik wielokrotnie wałkował, kroił i kulał zanim zdecydował się coś ulepić ;)
Wierzch rogalików posmarowałam białkiem i posypałam cukrem trzcinowym (miał być mak, ale takiego najzwyklejszego nie mieliśmy!).
Piekłam 21 min., tzn. piekarnik piekł ;)
Smacznego chyba nie trzeba życzyć ;)
Za to pięknych chwil koniecznie! Odrobiny spokoju. Ciiii...
sza.