czwartek, 22 września 2016

Ciąża vs. Ciąża, czyli 9x2

Dzisiaj nie mogę sobie wyobrazić własnego domu bez Dzieci. 
Chyba nie pamiętam już nawet jak to było, zanim zostałam Mamą...
Moje postrzeganie świata na pewno było inne niż teraz.
Z perspektywy czasu, postanowiłam porównać moje dwie Ciąże.
Można doszukać się pewnych podobieństw, ale kontrast jest niebagatelny.
Przecież nie mogło być tak samo :)
Brzuszki zostały sfotografowane krótko przed porodem. 
Aż trudno uwierzyć, że w obu mieszkali Chłopcy o niemalże identycznej wadze i wymiarach! 
Różni Ich (choć niczego nie ujmuje) przede wszystkim czas - niespełna 21 miesięcy. 
Fakt: drugim razem byłam uboższa o kilka kilogramów, za to bogatsza o biegające -naście :)


Cofnijmy się troszkę w czasie i zróbmy małą konfrontację.


9 m-cy po raz pierwszy!
><> Zaczęłam w życiu nowy etap - w roli Mamy.
><> zakupoholizm - kupiłam mnóstwo zbędnych rzeczy, których nie zdążyliśmy wykorzystać lub okazały się niepraktyczne (łapki-niedrapki, ubranka z kłopotliwymi zapięciami, nieprzemyślane kosmetyki, kropelki na kolkę...)
><> niedosyt wiedzy - czytałam wiele poradników (zarówno w wersji papierowej jak i elektronicznej) oraz robiłam "wywiady" z Przyjaciółkami, które mają Dzieci.
><> kontrolowanie Brzuszka - niemalże codziennie mogłabym sprawdzać, ile przytyłam i czytać co się może dziać w środku - jak duże jest Maleństwo, jak się rozwija...
><> budowanie relacji - częste głaskanie Brzuszka, rozmawianie (raczej monologowanie), śpiewanie kołysanek, czytanie bajek i książek dla dzieci (m.in. cała seria Przygód Mikołajka), słuchanie muzyki relaksacyjnej...
><> szkoła rodzenia - z niecierpliwością czekałam na każde spotkanie, by dowiedzieć się czegoś nowego, zrobić notatki.
><> nadmierna troska - ograniczyłam do minimum zawartość swojej kosmetyczki. Prawie w ogóle się nie malowałam. Włosy pofarbowałam tylko raz, ale musiałam upewnić się wcześniej, że farba nie zawiera amoniaku i innych szkodliwych substancji. Unikałam lakierów do paznokci, czasami używałam tylko odżywki bez formaldehydu. Dokładnie analizowałam skład każdego kosmetyku - "żeby przypadkiem nie zaszkodzić Maleństwu"! Zwracałam też szczególną uwagę na to, co jem. Dbałam o zdrowe, regularne odżywianie.
><> wybór szpitala - poprzedzony zwiedzaniem oraz czytaniem/wysłuchaniem opinii. 
><> plan porodu - dokładnie przemyślany, skonsultowany z położną ze szkoły rodzenia. Okazał się totalnie zignorowany przez personel szpitala.
><> wyprawka do szpitala - walizka była spakowana już 2 miesiące przed terminem, oczywiście według wcześniej przygotowanej listy. 
><> czas - mnóstwo czasu! Strasznie mi się dłużyło... Z niecierpliwością odliczałam dni do terminu porodu.
><> królestwo Maleństwa - łóżeczko poskręcane i pościelone jeszcze przed porodem, chusta do noszenia oraz ubranka wyprane i wyprasowane, zrobiony zapas pieluszek i kosmetyków... Można było odnieść wrażenie, że w domu mieszka Dziecko, o którym nikt nie wie :)
><> "co do joty" - wszystko było zaplanowane, wymarzone... Ciągle myślałam o upragnionym terminie porodu, różniącym się o 7 dni od tego, który wyliczyła pani gin. I wyszło na moje ;) 
><> warsztaty nie taty - chodziłam na spotkania edukacyjne dla Mam, dotyczące wychowania, chustonoszenia itp.  
><> aktywność fizyczna - codziennie ćwiczyłam na macie i na piłce. Chodziłam na długie spacery do lasu, delektując się świeżym powietrzem. Uczęszczałam na aqua aerobic. Czułam się lekko niemalże do samego końca, chciałam biegać i jeździć rowerem, ale odważyłam się jedynie truchtać ;)
><> "ants in my pants" - przez całą Ciążę uczyłam się na dwóch kierunkach, chodziłam po zajęciach na praktyki, zajmowałam się domem, robiłam mnóstwo rzeczy i czułam, że mogę jeszcze więcej!
><> zachcianki - chrupki kukurydziane jako "must have" (z dużym zapasem!), wielki apetyt na zupę pomidorową, ochota na grzybki marynowane (przecież nie lubię grzybów!) i ulubiony deser lodowy, który jak się okazało - w ogóle mi nie smakował.
><> dolegliwości - na początku mdłości, pod koniec zgaga, a huśtawka nastrojów na porządku dziennym ;)
><> rozstępy - słowo, które mnie przerażało. Stosowałam chyba wszystko co możliwe, ale nie będę się powtarzać (klik i trafisz w mig).
><> zdjęcia - mam długą foto-historię z tych 9 m-cy :)
><> odlew Brzuszka - chciałam, by została namacalna pamiątka chwili, gdy 2 serca biły w jednym ciele. Miałam jeszcze artystyczne plany na wykończenie, ale zabrakło mobilizacji.


9 m-cy po raz drugi!
><> strach - inaczej nie mogę tego określić, to krótkie słowo w pełni opisuje mój stan. Podobno drugie Dziecko pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, coś w tym jest ;) Marzyłam o większej Rodzinie - wcześniej, później... ale nie akurat wtedy! To był dla mnie trudny etap, pełen niespodzianek i lęków.
><> minimalizm - kupiłam tylko kilka niezbędnych rzeczy dla Maleństwa, bo w zasadzie miałam już wszystko, a nawet zbyt wiele.
><> doświadczenie - to coś, czego brakowało mi za pierwszym razem. Ma zarówno zalety jak i wady. Przypomniałam sobie wcześniejsze przygotowania, poród, uczucia, emocje... Czytałam stare wiadomości - analizowałam nawet własne rady, jakie dawałam Koleżankom!
><> niepozorny Brzuszek - bardzo późno zaczął się zaokrąglać, na początku 6. m-ca można już było coś podejrzewać, ale co najwyżej poobiednie "wzdęcie" ;) 
><> budowanie relacji - tłumaczyłam Starszakowi (i sobie, bo nie docierało), że w Brzuszku mieszka "Dzidziuś". Czytaliśmy razem "Małego Księcia". 
><> szkoła życia - miałam przed sobą spore wyzwanie, by pogodzić sprawy rodzinne i zawodowe. Chciałam zajmować się jak najlepiej Domem oraz pracować niemalże do końca. To była praca moich marzeń...
><> troska - bardziej "zdroworozsądkowa". Wiedziałam, że nie jestem sama i że stres mi nie służy.
><> wybór szpitala - padł w samochodzie, w pierwszej fazie porodu.
><> plan porodu - wytrzymać do szpitala! Wszystko działo się tak szybko i niespodziewanie, że typowy "plan" został spisany jak było już po wszystkim ;) 
><> wyprawka do szpitala - zapisałam kilka niezbędnych rzeczy na kartce. Mąż pakował je tuż przed wyjazdem, a ja zwijałam się z bólu na podłodze.
><> czas - stanowczo za mało czasu! 9 miesięcy minęło tak szybko, nie zorientowałam się nawet, kiedy urodziłam...
><> królestwo Maleństwa - wszystko na ostatnią chwilę. Mąż wybrał się na zakupy (po materacyk, prześcieradełka itp.), gdy czekałam na wypis ze szpitala.
><> "co do joty" - każdy dzień był skrupulatnie zaplanowany, to nic, że scenariusz się powielał (wspólne śniadanko, praca, wspólna kolacja i szykowanie obiadu na kolejny dzień...), o monotonii i tak nie było mowy.
><> warsztaty taty - jedyny warsztat, na który znalazłam czas (czyt. samochód odmówił dalszej współpracy) należał do mojego Męża :)
><> aktywność fizyczna - moje nogi pokonywały zapewne kilka kilometrów podczas 8-godzinnej pracy, później jeszcze truchcik za Starszakiem po całym domu i wspólne odreagowywanie na niezastąpionej piłce (klik i trafisz w mig)
><> "ants in my pants" - dalej nie odpuszczałam, chciałam troszczyć się jak najlepiej o Rodzinę i robić karierę. Czułam, że mogę "trzymać dwie sroki za ogon".
><> zachcianki - mogłabym nieustannie delektować się zapachem kawy (nie piję i nie lubię kawy).
><> dolegliwości - zgaga i senność w ostatnich tygodniach.
><> rozstępy - mam i ja :)
><> zdjęcia - zaledwie kilka. Gdyby nie mój spontaniczny, kilkudniowy (i jakże daleki!) wyjazd w 8. miesiącu, może w ogóle nie miałabym foto-wspomnień.
><> odlew Brzuszka - wiercącego się Brzuszka, niecierpliwej Ciężarnej - po takich doświadczeniach, Mąż mógłby zostać zawodowym mumifikatorem :)


Aż trudno sobie wyobrazić, że Mały Mniejszy jeszcze niedawno był w środku. On chyba też nie może tego pojąć ;)

9 m-cy minęło... 
I co dalej? Jaki był finał?

Czy cierpliwość jest kluczem do szczęścia?

Pewnie nie trudno się domyślić, że...
Rozwiązania były dwa!

1. Poród po Pierwsze fizjologicznie:
><> data - 41 tydzień (mój wymarzony dzień)
><> formalności - do wypełnienia kilka ankiet i oświadczeń.
><> badania - mnóstwo badań (od mierzenia ciśnienia po ginekologiczne), ciągła kontrola - przed, w trakcie i po wszystkim.
><> czas - od momentu przekroczenia progu szpitala: prawie 17 godzin oczekiwania na Pierworodnego (dokładnie 9 godzin i 50 minut od podania oksytocyny i regularnych skurczy).
><> czasoumilacze - przede wszystkim Mąż, ponadto: duża piłka do ćwiczeń, mp3 z ulubionymi utworami, piłka "minka" do ugniatania, woda mineralna do picia, pomadka nawilżająca usta, woda termalna do zwilżania twarzy...
><> niespodziewajki - krwiak, zerwanie szwów i zabieg w znieczuleniu zewnątrzoponowym, a w konsekwencji kilka tygodni dodatkowego cierpienia i ograniczeń.
><> podsumowanie - mimo wielu trudności, czułam, że mogłabym jeszcze raz przejść tę samą drogę. Cel uświęcał środki i uśmierzał każdy ból.


2. Poród - po Drugie fizjologicznie:
><> data - 39 tydzień (kilka godzin od pogrzebu bliskiej Osoby)
><> formalności - brak czasu na farmazony!
><> badania - nie było konieczności, przejdźmy do konkretów...
><> czas - od momentu przekroczenia progu szpitala: 7 minut! oczekiwania na Drugorodnego (poprzedzone 2-godzinnymi skurczami w domu i hasłem - nie urodzę w samochodzie, wytrzymam).
><> czasoumilacze - niezastąpiony Mąż.
><> niespodziewajki - żadnych szwów, badań, wspaniałe samopoczucie! Nawet nie marzyłam, że będę mogła robić dosłownie wszystko tuż po porodzie. 
><> podsumowanie - tak to można rodzić :)


Złota rada:
Po powrocie do domu zaczęłam prowadzić kalendarz, w którym zapisywałam godziny karmienia i tzw. "dwójki". To bardzo ułatwia życie.
Z czasem można zauważyć pewną powtarzalność. W ten sposób lepiej poznałam pierwsze potrzeby swoich Synów. Łatwiej było mi coś zaplanować. Zaznaczałam też ważne daty - wizyty u lekarza, pierwszy uśmiech, ząbek, słowo... O wszystkim nie da się pamiętać, a littera scripta manet :) 



Jakie emocje wzbudza w Tobie słowo: Ciąża? 
9 niepowtarzalnych miesięcy, gdy jesteś wszystkim dla kształtującego się Nowego Życia. 
Poród masz już za sobą? A może czekasz właśnie na Ten Dzień?


t<><
[klik i na fb trafisz w mig]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz