Dzisiaj nie mogę sobie wyobrazić własnego domu bez Dzieci.
Chyba nie pamiętam już nawet jak to było, zanim zostałam Mamą...
Moje postrzeganie świata na pewno było inne niż teraz.
Z perspektywy czasu, postanowiłam porównać moje dwie Ciąże.
Można doszukać się pewnych podobieństw, ale kontrast jest niebagatelny.
Przecież nie mogło być tak samo :)

Przecież nie mogło być tak samo :)

Aż trudno uwierzyć, że w obu mieszkali Chłopcy o niemalże identycznej wadze i wymiarach!
Różni Ich (choć niczego nie ujmuje) przede wszystkim czas - niespełna 21 miesięcy.
Fakt: drugim razem byłam uboższa o kilka kilogramów, za to bogatsza o biegające -naście :)
Cofnijmy się troszkę w czasie i zróbmy małą konfrontację.

9 m-cy po raz pierwszy!
><> Zaczęłam w życiu nowy etap - w roli Mamy.
><> zakupoholizm - kupiłam mnóstwo zbędnych rzeczy, których nie zdążyliśmy wykorzystać lub okazały się niepraktyczne (łapki-niedrapki, ubranka z kłopotliwymi zapięciami, nieprzemyślane kosmetyki, kropelki na kolkę...)
><> niedosyt wiedzy - czytałam wiele poradników (zarówno w wersji papierowej jak i elektronicznej) oraz robiłam "wywiady" z Przyjaciółkami, które mają Dzieci.
><> kontrolowanie Brzuszka - niemalże codziennie mogłabym sprawdzać, ile przytyłam i czytać co się może dziać w środku - jak duże jest Maleństwo, jak się rozwija...
><> budowanie relacji - częste głaskanie Brzuszka, rozmawianie (raczej monologowanie), śpiewanie kołysanek, czytanie bajek i książek dla dzieci (m.in. cała seria Przygód Mikołajka), słuchanie muzyki relaksacyjnej...
><> szkoła rodzenia - z niecierpliwością czekałam na każde spotkanie, by dowiedzieć się czegoś nowego, zrobić notatki.
><> nadmierna troska - ograniczyłam do minimum zawartość swojej kosmetyczki. Prawie w ogóle się nie malowałam. Włosy pofarbowałam tylko raz, ale musiałam upewnić się wcześniej, że farba nie zawiera amoniaku i innych szkodliwych substancji. Unikałam lakierów do paznokci, czasami używałam tylko odżywki bez formaldehydu. Dokładnie analizowałam skład każdego kosmetyku - "żeby przypadkiem nie zaszkodzić Maleństwu"! Zwracałam też szczególną uwagę na to, co jem. Dbałam o zdrowe, regularne odżywianie.
><> wybór szpitala - poprzedzony zwiedzaniem oraz czytaniem/wysłuchaniem opinii.
><> wybór szpitala - poprzedzony zwiedzaniem oraz czytaniem/wysłuchaniem opinii.
><> plan porodu - dokładnie przemyślany, skonsultowany z położną ze szkoły rodzenia. Okazał się totalnie zignorowany przez personel szpitala.
><> wyprawka do szpitala - walizka była spakowana już 2 miesiące przed terminem, oczywiście według wcześniej przygotowanej listy.
><> czas - mnóstwo czasu! Strasznie mi się dłużyło... Z niecierpliwością odliczałam dni do terminu porodu.
><> królestwo Maleństwa - łóżeczko poskręcane i pościelone jeszcze przed porodem, chusta do noszenia oraz ubranka wyprane i wyprasowane, zrobiony zapas pieluszek i kosmetyków... Można było odnieść wrażenie, że w domu mieszka Dziecko, o którym nikt nie wie :)
><> "co do joty" - wszystko było zaplanowane, wymarzone... Ciągle myślałam o upragnionym terminie porodu, różniącym się o 7 dni od tego, który wyliczyła pani gin. I wyszło na moje ;)
><> warsztaty nie taty - chodziłam na spotkania edukacyjne dla Mam, dotyczące wychowania, chustonoszenia itp.
><> aktywność fizyczna - codziennie ćwiczyłam na macie i na piłce. Chodziłam na długie spacery do lasu, delektując się świeżym powietrzem. Uczęszczałam na aqua aerobic. Czułam się lekko niemalże do samego końca, chciałam biegać i jeździć rowerem, ale odważyłam się jedynie truchtać ;)
><> "ants in my pants" - przez całą Ciążę uczyłam się na dwóch kierunkach, chodziłam po zajęciach na praktyki, zajmowałam się domem, robiłam mnóstwo rzeczy i czułam, że mogę jeszcze więcej!
><> zachcianki - chrupki kukurydziane jako "must have" (z dużym zapasem!), wielki apetyt na zupę pomidorową, ochota na grzybki marynowane (przecież nie lubię grzybów!) i ulubiony deser lodowy, który jak się okazało - w ogóle mi nie smakował.
><> dolegliwości - na początku mdłości, pod koniec zgaga, a huśtawka nastrojów na porządku dziennym ;)
><> zachcianki - chrupki kukurydziane jako "must have" (z dużym zapasem!), wielki apetyt na zupę pomidorową, ochota na grzybki marynowane (przecież nie lubię grzybów!) i ulubiony deser lodowy, który jak się okazało - w ogóle mi nie smakował.
><> dolegliwości - na początku mdłości, pod koniec zgaga, a huśtawka nastrojów na porządku dziennym ;)
><> rozstępy - słowo, które mnie przerażało. Stosowałam chyba wszystko co możliwe, ale nie będę się powtarzać (klik i trafisz w mig).
><> zdjęcia - mam długą foto-historię z tych 9 m-cy :)
><> odlew Brzuszka - chciałam, by została namacalna pamiątka chwili, gdy 2 serca biły w jednym ciele. Miałam jeszcze artystyczne plany na wykończenie, ale zabrakło mobilizacji.
9 m-cy po raz drugi!
><> strach - inaczej nie mogę tego określić, to krótkie słowo w pełni opisuje mój stan. Podobno drugie Dziecko pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, coś w tym jest ;) Marzyłam o większej Rodzinie - wcześniej, później... ale nie akurat wtedy! To był dla mnie trudny etap, pełen niespodzianek i lęków.
><> minimalizm - kupiłam tylko kilka niezbędnych rzeczy dla Maleństwa, bo w zasadzie miałam już wszystko, a nawet zbyt wiele.
><> doświadczenie - to coś, czego brakowało mi za pierwszym razem. Ma zarówno zalety jak i wady. Przypomniałam sobie wcześniejsze przygotowania, poród, uczucia, emocje... Czytałam stare wiadomości - analizowałam nawet własne rady, jakie dawałam Koleżankom!
><> niepozorny Brzuszek - bardzo późno zaczął się zaokrąglać, na początku 6. m-ca można już było coś podejrzewać, ale co najwyżej poobiednie "wzdęcie" ;)
><> budowanie relacji - tłumaczyłam Starszakowi (i sobie, bo nie docierało), że w Brzuszku mieszka "Dzidziuś". Czytaliśmy razem "Małego Księcia".
><> szkoła życia - miałam przed sobą spore wyzwanie, by pogodzić sprawy rodzinne i zawodowe. Chciałam zajmować się jak najlepiej Domem oraz pracować niemalże do końca. To była praca moich marzeń...
><> troska - bardziej "zdroworozsądkowa". Wiedziałam, że nie jestem sama i że stres mi nie służy.
><> wybór szpitala - padł w samochodzie, w pierwszej fazie porodu.
><> wybór szpitala - padł w samochodzie, w pierwszej fazie porodu.
><> plan porodu - wytrzymać do szpitala! Wszystko działo się tak szybko i niespodziewanie, że typowy "plan" został spisany jak było już po wszystkim ;)
><> wyprawka do szpitala - zapisałam kilka niezbędnych rzeczy na kartce. Mąż pakował je tuż przed wyjazdem, a ja zwijałam się z bólu na podłodze.
><> czas - stanowczo za mało czasu! 9 miesięcy minęło tak szybko, nie zorientowałam się nawet, kiedy urodziłam...
><> królestwo Maleństwa - wszystko na ostatnią chwilę. Mąż wybrał się na zakupy (po materacyk, prześcieradełka itp.), gdy czekałam na wypis ze szpitala.
><> "co do joty" - każdy dzień był skrupulatnie zaplanowany, to nic, że scenariusz się powielał (wspólne śniadanko, praca, wspólna kolacja i szykowanie obiadu na kolejny dzień...), o monotonii i tak nie było mowy.
><> warsztaty taty - jedyny warsztat, na który znalazłam czas (czyt. samochód odmówił dalszej współpracy) należał do mojego Męża :)
><> aktywność fizyczna - moje nogi pokonywały zapewne kilka kilometrów podczas 8-godzinnej pracy, później jeszcze truchcik za Starszakiem po całym domu i wspólne odreagowywanie na niezastąpionej piłce (klik i trafisz w mig)
><> "ants in my pants" - dalej nie odpuszczałam, chciałam troszczyć się jak najlepiej o Rodzinę i robić karierę. Czułam, że mogę "trzymać dwie sroki za ogon".
><> zachcianki - mogłabym nieustannie delektować się zapachem kawy (nie piję i nie lubię kawy).
><> dolegliwości - zgaga i senność w ostatnich tygodniach.
><> zachcianki - mogłabym nieustannie delektować się zapachem kawy (nie piję i nie lubię kawy).
><> dolegliwości - zgaga i senność w ostatnich tygodniach.
><> rozstępy - mam i ja :)
><> zdjęcia - zaledwie kilka. Gdyby nie mój spontaniczny, kilkudniowy (i jakże daleki!) wyjazd w 8. miesiącu, może w ogóle nie miałabym foto-wspomnień.
><> odlew Brzuszka - wiercącego się Brzuszka, niecierpliwej Ciężarnej - po takich doświadczeniach, Mąż mógłby zostać zawodowym mumifikatorem :)



Aż trudno sobie wyobrazić, że Mały Mniejszy jeszcze niedawno był w środku. On chyba też nie może tego pojąć ;)
9 m-cy minęło...
I co dalej? Jaki był finał?

Czy cierpliwość jest kluczem do szczęścia?

Pewnie nie trudno się domyślić, że...
Rozwiązania były dwa!


1. Poród - po Pierwsze fizjologicznie:
><> data - 41 tydzień (mój wymarzony dzień)
><> formalności - do wypełnienia kilka ankiet i oświadczeń.
><> badania - mnóstwo badań (od mierzenia ciśnienia po ginekologiczne), ciągła kontrola - przed, w trakcie i po wszystkim.
><> czas - od momentu przekroczenia progu szpitala: prawie 17 godzin oczekiwania na Pierworodnego (dokładnie 9 godzin i 50 minut od podania oksytocyny i regularnych skurczy).
><> czasoumilacze - przede wszystkim Mąż, ponadto: duża piłka do ćwiczeń, mp3 z ulubionymi utworami, piłka "minka" do ugniatania, woda mineralna do picia, pomadka nawilżająca usta, woda termalna do zwilżania twarzy...
><> niespodziewajki - krwiak, zerwanie szwów i zabieg w znieczuleniu zewnątrzoponowym, a w konsekwencji kilka tygodni dodatkowego cierpienia i ograniczeń.
><> podsumowanie - mimo wielu trudności, czułam, że mogłabym jeszcze raz przejść tę samą drogę. Cel uświęcał środki i uśmierzał każdy ból.

2. Poród - po Drugie fizjologicznie:
><> data - 39 tydzień (kilka godzin od pogrzebu bliskiej Osoby)
><> formalności - brak czasu na farmazony!
><> badania - nie było konieczności, przejdźmy do konkretów...
><> czas - od momentu przekroczenia progu szpitala: 7 minut! oczekiwania na Drugorodnego (poprzedzone 2-godzinnymi skurczami w domu i hasłem - nie urodzę w samochodzie, wytrzymam).
><> czasoumilacze - niezastąpiony Mąż.
><> niespodziewajki - żadnych szwów, badań, wspaniałe samopoczucie! Nawet nie marzyłam, że będę mogła robić dosłownie wszystko tuż po porodzie.
><> podsumowanie - tak to można rodzić :)
><> formalności - brak czasu na farmazony!
><> badania - nie było konieczności, przejdźmy do konkretów...
><> czas - od momentu przekroczenia progu szpitala: 7 minut! oczekiwania na Drugorodnego (poprzedzone 2-godzinnymi skurczami w domu i hasłem - nie urodzę w samochodzie, wytrzymam).
><> czasoumilacze - niezastąpiony Mąż.
><> niespodziewajki - żadnych szwów, badań, wspaniałe samopoczucie! Nawet nie marzyłam, że będę mogła robić dosłownie wszystko tuż po porodzie.
><> podsumowanie - tak to można rodzić :)

Złota rada:
Po powrocie do domu zaczęłam prowadzić kalendarz, w którym zapisywałam godziny karmienia i tzw. "dwójki". To bardzo ułatwia życie.
Z czasem można zauważyć pewną powtarzalność. W ten sposób lepiej poznałam pierwsze potrzeby swoich Synów. Łatwiej było mi coś zaplanować. Zaznaczałam też ważne daty - wizyty u lekarza, pierwszy uśmiech, ząbek, słowo... O wszystkim nie da się pamiętać, a littera scripta manet :)

Jakie emocje wzbudza w Tobie słowo: Ciąża?
9 niepowtarzalnych miesięcy, gdy jesteś wszystkim dla kształtującego się Nowego Życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz