Nadal mam w pamięci widok potężnego Taty - chłop jak dąb, zamotany w różową chustę z maleńką Kruszynką blisko serca. Kroczył dumnie przez miasto, a wiatr kołysał za plecami ogony chusty. Zatrzymałam się i nie mogłam oderwać wzroku. Wtedy poczułam prawdziwą siłę bliskości!
Zagłębiłam temat chustonoszenia, bardzo chciałam nosić. Nie spodziewałam się, że kawał materiału może kosztować tyle co wózek, a nawet więcej! Nie chciałam wydawać milionów monet. Postanowiłam kupić używaną chustę (najzwyklejszy, bawełniany pasiak, który kojarzy mi się do tej pory z babciną torbą na zakupy). Licytowałam zawzięcie, aż wygrałam aukcję. Z niecierpliwością wypatrywałam listonosza z przesyłką. W końcu otrzymałam upragnioną paczkę! Chusta była już dobrze "złamana" - mięciuteńka i gotowa do motania. Musiałam jednak czekać na moją Kruszynkę do tulenia... Pierworodny był wtedy jeszcze maciupeńką tyci Kropką na USG.
Czas połogu był dla mnie trudniejszy niż myślałam. Minęło kilka miesięcy, zanim zdecydowałam się wypróbować wiązania w praktyce. Nosiliśmy się bardzo sporadycznie, nie było mi zbyt wygodnie. Zapisałam się na warsztaty u akredytowanego doradcy noszenia. Syn wtedy już samodzielnie siedział, więc wypróbowaliśmy wszystko co możliwe (chusty wiązane o różnych długościach, chusty kółkowe, nosidła ergonomiczne, mei-taie i pouche). Najbardziej przypadła nam do gustu chusta kółkowa. Była dla nas idealna!
Próbowałam jeszcze przez pewien czas przekonać się do długiej chusty, ale zabrakło mi cierpliwości. Podjęłam decyzję - pora na zmiany! Zaufałam złotym rączkom wspaniałej krawcowej, które sprawiły, że otrzymałam dwie chusty... na kółkach. Jedna trafiła do nowego domku, by tulić małą Księżniczkę, druga - została z moim Księciem.
W chuście razem przemierzaliśmy świat i odkrywaliśmy piękno natury. Uwielbiam wspominać ten czas.





Mogłabym teraz uruchomić autokrytykę (tu niedociągnięte, tam wywinięte...), ale darujmy - to nie było wtedy istotne. Najważniejsze, że byliśmy znowu tak blisko!
Starszak jak tylko odkrył, że można samodzielnie stąpać po ziemi, udowadniał to na każdym kroku. Ochoczo utwierdzał się w przekonaniu, że można biec, gdzie nogi poniosą. Nie zawsze dał się poskromić w moich objęciach. Wolał być niezależny... W sumie cały czas próbuje taki właśnie być.
Nie mieliśmy żadnej chusty, gdy pojawił się Mały Mniejszy. Wydawało mi się, że mam więcej czasu do porodu. Listonosz z paczką, jak na złość, wcale się nie śpieszył. Bardzo chciałam dać kolejną szansę długiej chuście (tym razem z trochę "wyższej półki" - indio z domieszką lnu). Niecałe dwa tygodnie po porodzie mogłam w końcu schować Maleństwo w "kieszonce" i mieć wolne ręce dla Starszaka. Poczułam wreszcie magię chust! Nawet sobie nie wyobrażałam, że może być tak wspaniale! Maluszek spokojnie spał, czuł się bezpiecznie. Był cały czas blisko, a ja miałam możliwość wykonywania codziennych obowiązków. Ani trochę nie odczuwałam dodatkowego obciążenia, nic nie uwierało - nie mogłam wyjść z podziwu. Nie rozumiałam wcześniej fenomenu takiego noszenia i przepaści cenowej. To trochę tak, jakby przesiąść się z Fiata 126p do Lexusa. Niby auto to auto - ma ułatwiać przemieszczanie się z punktu A do punktu B, jednak czuć różnicę.
Idealnie dobrana długość chusty, odpowiedni skład i gramatura sprawiają, że komfort noszenia jest nie do opisania. Przez ostatnie pół roku wypróbowałam różne domieszki i sploty. Miałam cienkie i grubsze chusty w swoim stosie. Wiem już, w jakich czuję się najlepiej.
Nie ma właściwie dnia bez chusty. Mały Mniejszy urodził się troszkę przed terminem, więc nadrabia z nawiązką. Starszak (wg niektórych) ciążowo "przenoszony" nie widzi przeszkód, by zastąpić Brata. Sam przynosi mi chustę, po czym prosi (a raczej domaga się): "Mama, tu!" i wykonuje jednoznaczne gesty. Zdarza się, że Mniejszy ma taką samą potrzebę i ani myśli poczekać na swoją kolej. Wtedy niezbędna jest druga "ostatnia" chusta ratunku ;) Noszeni preferują także robocze spodnie Taty, gdy Mamie brakuje sił po ciężkim dniu (czyt. nie podołała 24-kilogramowemu obciążeniu). Jednak to nie to samo...
Nic nie otuli tak dokładnie i czule jak chusta! No, może jeszcze ramiona Taty ;) Niestety przez większość dnia tatowe ręce są niedostępne, zupełnie pochłonięte pracą. Może pora zasugerować jakieś nosidło (ergonomiczne - to oczywiste)?
Noszenie w ostatnich latach stało się bardziej docenione. Skończyła się epoka "zimnego chowu". Producenci oferują wiele możliwości - do wyboru, do koloru... Warto zwrócić uwagę, by sposób noszenia był przede wszystkim bezpieczny (zarówno dla Noszonego jak i dla Noszącego). Nie jest to możliwe w przypadku "wisiadeł", w których Dziecko przybiera nienaturalną pozycję, zwłaszcza "przodem do świata" (jest przecież wiele korzystniejszych pozycji!). Internet pozwala na dostęp do wartościowych artykułów na ten temat. W sieci krążą też zdjęcia i obrazki, jak prawidłowo nosić. W ubiegłym roku wystartowała akcja #nicminiewisi, promująca właściwe noszenie. Najlepiej skorzystać z fachowej porady doświadczonego doradcy, a nie sprzedawcy...
Tylko po co to wszystko?
Niektóre Babcie powiedzą bez namysłu: "Nie noś, bo przyzwyczaisz!".
Przez 9 m-cy w maminym Brzuszku - nie było kiedy się odzwyczaić ;) A co złego jest w okazywaniu miłości? Nic nie tracimy, a możemy tylko zyskać!
Starszak szybko załapał, o co chodzi ;) Z chęcią uświadomiłby pewnie niejedną "Babcię".
Korzyści dla Noszonego, płynące z noszenia:
><> zaspokojenie podstawowej potrzeby (bliskość Rodzica zapewnia poczucie bezpieczeństwa),
><> umacnianie więzi z Rodzicem,
><> zapewnienie fizjologicznej pozycji "żabki",
><> zbawienie podczas kolek, ząbkowania, infekcji i w każdej innej trudnej chwili,
><> lepszy rozwój emocjonalny,
><> poznawanie świata z innej perspektywy.
Druga strona medalu jest równie wspaniała!
Korzyści dla Noszącego, płynące z noszenia:
><> umacnianie więzi z Dzieckiem,
><> aktywne życie (nieważne są schody i inne przeszkody - chusta doskonale sprawdza się podczas różnych wyjazdów, a także na co dzień - zakupy, spacer, sprzątanie, gotowanie...),
><> "wolne ręce", by poczytać książkę zazdrosnemu Starszakowi lub potańczyć w rytm muzyki,
><> zdrowie i wygoda (chusta doskonale odciąża kręgosłup, nie odczuwamy dodatkowego ciężaru tak jak w przypadku noszenia na rękach),
><> ułatwienie opieki (Dziecko jest pod stałą kontrolą),
><> umożliwienie dyskretnego karmienia piersią,
><> noszenie jest modne, a chusty są przepiękne, niektóre rangi dzieła sztuki...
Chusta może towarzyszyć jeszcze przed porodem, do obwiązywania ciążowego Brzuszka. Na sali porodowej przydaje się czasem w pierwszej fazie porodu.
Chusta z powodzeniem zastępuje:
><> hamak,
><> kocyk,
><> namiot do zabawy,
><> huśtawkę,
><> ...
Noszenie otwiera drogę do poznania wspaniałej społeczności Noszących!
Daj się ponieść!
[klik i na fb trafisz w mig]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz